***
Odkąd Sabrina odkryła, że jest jednym z sekretów Donovana, nie może poukładać własnych myśli i zrozumieć swoich uczuć. On sam zniknął i nie daje znaku życia.
Z pomocą przybywa siostra Sabriny, Audrey. Dzięki niej nowa rzeczywistość staje się łatwiejsza do zniesienia. Szybko okazuje się jednak, że przeszłości nie da się tak łatwo wymazać. Zarówno dla niej, jak i mężczyzny, który zna każdy najmniejszy szczegół z jej życia.
Czy Donovan jest zdolny do prawdziwej miłości? A może nadal prowadzi swoją perwersyjną grę?
Książka "Perwersyjna miłość" jest kontynuacją cyklu "Kuszący duet". Jest to drugi tom, recenzję poprzedniego znajdziecie tutaj.
Laurelin Paige słynie z dosyć niegrzecznych książek, jest jedną z popularniejszych autorek tego gatunku. Ja czytałam już sporo historii, które wyszły spod jej ręki i zazwyczaj byłam pozytywnie zaskoczona.
Do pierwszej części tej historii nie do końca byłam przekonana, miałam mieszane uczucia. Postanowiłam jednak sięgnąć po jej kontynuację, z czystej ciekawości. Jak wyszło tym razem?
Ten tom jest bezpośrednio powiązany z poprzednim, więc obowiązkowo trzeba go mieć za sobą. Akcja zaczyna się mniej więcej w tym samym momencie, w którym skończyła się część pierwsza.
Donovan wyjechał po incydencie, kiedy Sabrina dowiedziała się o jego mrocznym sekrecie. Bohaterka mimo, że miała podstawy do zakończenia tej znajomości, stara się skontaktować z mężczyzną. Już na wstępie zostaje nam również przybliżona postać siostry bohaterki - Audrey. Powiem szczerze, że do tej pory nie wiem po co to było. Pojawia się w może 3 rozdziałach, następnie wyjeżdża i tyle. Była zwykłym zapychaczem, czy o co chodzi? Nie do końca to rozumiem, jak dla mnie zbędna postać.
Donovana i Sabrinę ciągnie do siebie, ich miłość jest silniejsza od zdrowego rozsądku. Chcą ze sobą być mimo wszelkich przeciwności losu, czy też niepowodzeń. Bardzo wiele spięć pomiędzy sobą rozwiązują w łóżku lub w innych miejscach... Oboje lubią "ostre" zabawy, w ich życiu intymnym bardzo często pojawia się brutalność.
Niezmiennie bohaterkę prześladują demony z przeszłości, próbuje sobie ona z nimi poradzić. Pomaga jej w tym oczywiście bohater. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku, do czasu...
Relacja bohaterów jest zdecydowanie niezdrowa. Moim zdaniem ta powieść w pewien sposób popiera patologiczne zachowania. Bohaterka przez wiele lat była śledzona, śmiem posunąć się nawet o stwierdzenie, że była prześladowana, a mimo to trwa ona w tej relacji. Autorka opisuje to w taki sposób, jakby nie było w tym niczego złego. Zachowanie Sabriny jest dla mnie irracjonalne i niezrozumiałe. Jeżeli chodzi o Donovana to wydaje mi się być on człowiekiem, który powinien się udać na terapię, a nie wmawiać wszystkim, że rzeczy które robi są w porządku, bo robi to z miłości...
Jeżeli chodzi o samą fabułę, to również troszkę się zawiodłam. Autorka nie wplotła w historię niczego nowego, niczego "wow". Jest to raczej niezobowiązująca powieść, która po przeczytaniu będzie pamiętana jako: perwersyjny facet, uległa kobieta po traumie oraz ich chora relacja.
Książka prócz tych wielu wad i niedomówień ma też kilka zalet. Jak na książkę Laurelin Paige przystało, czyta się ją szybko. Styl autorki ponownie mnie nie zawiódł. Autorka dokładnie przedstawia nam postacie, dzięki czemu wiemy jakie są (chociaż ich kompletnie nie rozumiemy i nie popieramy) oraz czym się kierują przy swoich wyborach.
Czy żałuję, że sięgnęłam po tę książkę? Jasne, że nie. Czy sięgnę po kolejne części? Najprawdopodobniej tak. Nie każda powieść musi być wybitna i trafiać w moje myśli, gust. Czasami warto przeczytać też takie, które będą nam się wydawały kontrowersyjne i nielogiczne, wtedy łatwiej docenia się tę całą resztę, która wydawała nam się średniakami.
Tytuł oryginalny: Dirty Filthy Rich Love
Data wydania: 17 czerwca 2020
Ilość stron: 284
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu
To chyba książka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTrudne relacje może się ciężko czytać...
Raczej nie odnalazła bym się w tej książce. 😊
OdpowiedzUsuńUlala jaki kuszący tytuł i okładka ;) Ale chyba nie moje jednak klimaty. Miłej niedzieli :)
OdpowiedzUsuń